Nowy pomysł na wprowadzenie rytuału w życie

Po dwóch tygodniach, powiem, porażka. Wystartowałam, bardzo mi się to podobało, do 11:00 już tyle miałam zrobione, a tu… dopiero 11:00 :-)

Nawet próbowałam zmienić w związku z tym rytm dnia pracy, no, bo te odpowiednią ilość godzin trzeba spać… a ja „nocny marek” do ok. 4:00, więc ok. 00:00 wyłączałam komputer,  prowadziłam obowiązkowe notatki w Dzienniku, wypijałam jeszcze parę szklanek zdrowej wody mineralnej niegazowanej, toaleta i… szłam spać ok. 1:00.

I porażka. Nie mogłam usnąć do 3:00, rano byłam jeszcze bardziej śpiąca
niż nawet po nieprzespanej nocy, nawet jak mi się udało usnąć od razu.
Do ok. 12:00 już codziennie „nieżywa”. Nie pracowałam parę godzin w nocy,
ale i nie pracowałam w to miejsce zaplanowane „do obiadu”. Więc narobiło mi się zaległości.A więc i głębokich frustracji.

Dziś pomyślałam o nowej organizacji dnia, bez wątpienia niezbyt typowej.

Zostawiam pracę do 3:00 w nocy na komputerze. Do ok. 4:00 mi „zejdzie”
z Dziennikiem, wodą mineralną i toaletą. Wstaję o 9:00, toaleta, kawa, rytuał…
bo, cóż tu dużo mówić, czułam się tamtego dnia wspaniale… Joe Vitale o życiu, muzyka relaksacyjna… Byłam naładowana pozytywną energią i radością.

A dosypiam po południu. Dla mnie to nieproduktywny czas pracy. Mąż i córka chętni do korzystania z komputera, okna od zachodniej strony, jasność i upał nie do wytrzymania, hałaśliwi sąsiedzi za oknem.

Przez czas pracy rozumiem zarówno pracę zawodową, jak i szkolenia marketingowe. Wanda docisnęła śrubkę, Gosia Dwornikiewicz na czatach-warsztatach dla kobiet biznesu daje świetne ćwiczenia do rozpoznawania mechanizmów własnego działania w różnych sytuacjach.
A i zaniedbałam korzystanie z wiedzy Piotra Majewskiego… Czas, czas. Dajcie mi 48 godzin na dobę :-)

A więc, trzymaj za mnie kciuki :-)

Pozdrawiam cię serdecznie, Grażyna

Leave a comment

Your email address will not be published.


*


*