Dziennik pozytywnej zmiany, czyli… samodyscyplina

Tak ci go obiecywałam, obiecywałam aż… zapomniałam.

Napisałam o nim artykuł do Millionaire Magazine do numeru lutowego
pt. Pomóż motywacji, czyli… o dzienniku pozytywnej zmiany.
Przytoczę tu fragment o samym dzienniku:
/…/ Drugim filarem sukcesu jest samodyscyplina. Ale samodyscyplina to nie jest tylko praca, praca, praca. To jest umiejętne, zrównoważone podzielenie swojego czasu pomiędzy pracę, rodzinę i relaks.
Ja skutecznie i konsekwentnie realizuję swoje zadania. Wspomagam się dziennikiem pozytywnej zmiany, którego ideę i konstrukcję przybliżyła mi koleżanka na kursie astrologii w sierpniu 2006 w korespondencji prywatnej. Dziennik działa.
/…/
Pomaga spisywanie przemyśleń, zadań. Trzeba wyrobić w sobie nawyk pisania codziennie.
Powiem ci, że piszę od dawna. W ósmej klasie szkoły podstawowej zaczęłam prowadzić pamiętnik, zachowując od zapomnienia ważne w życiu chwile, a także spisując swoje przemyślenia na różne tematy. Bardzo mi też pomagał natychmiast opanowywać stresy, łzy, gdy opisywałam wydarzenie i spoglądałam na nie
„z boku”. Ale to była literatura :-)

Od kilku lat nie mam czasu spisywać zeszytu 60-kartkowego w ciągu jednego wieczora, bo i tak się zdarzało :-) więc prowadzę dziennik skrócony, tzw. dziennik pozytywnej zmiany, w którym zapisuję swoje zachowania w zakresie interesujących mnie obszarów, czy zrealizowałam cel, a co tydzień daję sobie małą nagrodę, jeśli wypełniłam swoje zobowiązania.

Moja koleżanka, profesjonalny astrolog i doradca osobisty, zwróciła przede wszystkim moją uwagę na następujące zagadnienia do obserwacji i kontrolowania w zeszycie: nie krytykowanie siebie za bycie sobą, poprawa kondycji fizycznej, codzienny czas poświęcony na relaks i rozrywkę.
Po przeczytaniu dwóch książek Nikodema Marszałka we wrześniu 2006 roku, „Odrodzenia Feniksa” i „Motywacji bez granic”, włączyłam do dziennika także zagadnienia z rozliczania się z pracy zawodowej, czy nie odkładałam „na jutro”
i z marketingu, też czy nie odkładałam „na jutro” dokształcania. Wymaga to ogromnej samodyscypliny, ale przynosi efekty.
„Rozliczam się” także z kontaktów z rodziną. Nie mogę wlepić nosa na 20 godzin
w ekran komputera, bo to uwielbiam :-)
Ja osobiście „rozliczam” się także z godziny chodzenia spać. Jest ona późna. Ma być „nieprzekraczalna” 3:00.
Kontroluję także swoje maile. Ich rzeczowość i szanowanie czasu innych.
Kontroluję zakupy. Ich „rozsądność” i brak rozrzutności.
Ważnym elementem są szczególnie inspirujące przeczytane myśli mądrych ludzi. Dużo czytam, trudno potem znaleźć źródło.
Mam jeszcze parę osobistych obszarów, które kontroluję, ale niech to już pozostanie moją tajemnicą.
/…/

Na dziś tyle. Zeszyt uzupełniam codziennie, rzetelnie, choćbym miała zakończyć dzień o piątej rano i… „zawalić” planowaną godzinę chodzenia spać…
Często jest bardzo dużo do zanotowania, a zajęcia absorbowały mnie do trzeciej… Czy ty wiesz, ile się u mnie dzieje pod względem zawodowym?!?

Pozdrawiam cię serdecznie, Grażyna

1 Comment on Dziennik pozytywnej zmiany, czyli… samodyscyplina

  1. Bardzo podoba mi się ten pomysł z Dziennikiem Pozytywnej Zmiany. Zacznę prowadzić swój :).

Leave a comment

Your email address will not be published.


*


*